Dzisiaj jest ostatni dzień tego roku i wiele osób robi podsumowanie tego, co im się przytrafiło w 2019. Do tej pory raczej rzadko brałam udział w takich spisach złych i dobrych wydarzeń, ale z racji tego, że na wiele miesięcy zamilkłam, tym razem pokuszę się o podsumowanie mijającego roku.
2019 był dla mnie rokiem zmian w życiu zawodowym. Zdając sobie sprawę z nie najlepszego stanu psychicznego, a co za tym idzie i fizycznego (u mnie to zawsze idzie w parze), postanowiłam nie walczyć z symptomami, ale ze źródłem problemu. Przez całą wiosnę robiłam kursy weekendowe w Akademii Fotografii w Krakowie, które pomogły mi uporządkować już posiadaną wiedzę i umiejętności w dziedzinie fotografii, a także pozwoliły nauczyć się czegoś nowego. W lipcu założyłam własną firmę fotograficzną, w październiku zredukowałam stały etat do 60% (czyli pracuję w archiwum 3 dni w tygodniu), a w listopadzie otworzyłam własne studio w centrum Lillehammer. Wielokrotnie słyszałam od przyjaciół i znajomych posiadających swoje firmy, że to praca 7 dni w tygodniu po 24 godziny na dobę i tego się spodziewałam. Nie zawiodłam się – KoshMara Photography to rzecz, która ciągle siedzi mi w głowie i nawet, gdy nie zdaję sobie sprawy, że o niej myślę, to myślę, planuję i rozwiązuję problemy 🙂 Z perspektywy tych minionych miesięcy uważam, że redukcja etatu i praca profesjonalna z fotografią, to była chyba jedna z najlepszych decyzji tego roku. I nie jest ważne, że na razie ponoszę niemal wyłącznie koszty (wynajem lokalu, zakup sprzętu, rozwijanie własnych umiejętności, itd.), bo odzyskałam energię do życia i działania. Moi przyjaciele zauważyli, że wrócił mi błysk w oku i uśmiech na twarz, a klienci twierdzą, że wizyta w moim studio, to prawdziwa przyjemność 🙂 Czyli zawodowo jestem na plusie.
Zdrowotnie też się nieco polepszyło, ale to zasługa zmiany stylu pracy (ja się nie nadaję do pracy za biurkiem). Dzięki systematycznym ćwiczeniom, fizjoterapii i ograniczeniu statycznej pracy w archiwum, trzymam kręgosłup w szachu i czasami nawet zapominam, że coś z nim nie tak. Problemy z silnymi bólami głowy nadal występują z okresowym nasileniem, ale neurolożka przepisała mi leki, które mam nadzieję pomogą. W tym roku zyskałam nową bliznę po zabiegu chirurgicznym, tym razem na ramieniu. Zabawna jest, ale mi nie przeszkadza – w zasadzie lubię moje blizny, bo każda opowiada jakąś historię.
Jednak w 2019 nie wszystko szło dobrze. Pod koniec roku moja starsza kotka (prawie 16 lat) znowu chorowała, a ja ze zmartwienia schudłam 4 kilogramy. Na szczęście, chyba jest już lepiej (2 dni temu skończyła drugą dawkę antybiotyku). Oby do wiosny.
Kolejny raz moje pisanie okazało się zbyt mało komercyjne i chociaż w styczniu opublikowałam opowiadanie Iselilja w zbiorku „Dzieje się. Fantastyka społecznie zaangażowana”, to książka SF z silnymi wątkami kultury japońskiej, nie doczekała się uznania w oczach wydawców. Trochę mi to (po raz kolejny) podcięło skrzydła i dałam sobie spokój z pisaniem (miedzy innymi dlatego też nie pisałam bloga). Na szczęście już mi przechodzi i coś tam sobie znowu po cichutku skrobię w notatniku 🙂
W tym roku zakończył się także duży międzynarodowy projekt naukowy, w którym brałam udział, a ja postanowiłam zakończyć moją przygodę z życiem badaczki. Od kilku lat walczyłam o zatrudnienie na stanowisku badawczym w Norwegii, ale z powodu wielu przyczyn (głównie niezależnych ode mnie), moje projekty, pomimo pozytywnej ewaluacji, były odrzucane. Konkurencja w tym sektorze w Norwegii jest bardzo ostra i najczęściej wygrywają tak zwani „swoi” (tak, ta sytuacja nie różni się zbytnio od sytuacji w Polsce), a mnie się już nie chce brać w tym udziału. Tylko patrząc na półki zastawione literaturą fachową i segregatorami pełnymi notatek, trochę mi szkoda tych lat, które poświęciłam badaniom. Ale nie można mieć wszystkiego 🙂
W tym roku nie byłam także na żadnej wyprawie. No, prawie. Byłam kilka dni w Bieszczadach, gdzie pojeździłam konno (wielki pozytyw) i trochę poszlajałam się po górach. Jednak z uwagi na brak możliwości znalezienia opiekunów do kotów na czas nieobecności, inne nieznane kraje i miejsca pozostały nieosiągalne.
Z tego podsumowania wynika, że mijający 2019 nie była ani specjalnie zły, ani wybitnie dobry. Było i źle, i dobrze. Dla mnie jednak (niepoprawnej optymistki), ten rok był dobrym rokiem i nie mam na co narzekać 🙂 Pozdrawiam was serdecznie i życzę, żeby dla was 2020 był wyjątkowo dobry 🙂
Aha, na allegro.pl jest wystawiona przeze mnie aukcja na rzecz WOŚP – sesja fotograficzna w Lillehammer albo w Krakowie. Zapraszam do licytowania, bo cel jest szczytny.