Szast-prast i mamy połowę grudnia. Ale jak to? Już? Ano, już. Właśnie spadł śnieg, a za oknem szaleją dokarmiane przez nas 3 wiewiórki i całe stada sikorek. Tylko dni są ekstremalnie krótkie, ale nie ma co narzekać, bo w ogóle są, a inni nie mają nawet tego (niektórzy moi znajomi mieszkają za kołem podbiegunowym i na słońce to sobie jeszcze poczekają).
Liczba zachorowań u nas spada, po uprzednim gwałtownym skoku i jakoś żyje się stosunkowo normalnie. Mam nadzieję, że święta nie spowodują trzeciej fali zachorowań.
Nowy dom jest już w większej części ocieplony i wyremontowany, ale jeszcze sporo przed nami. Studio zostało już przeniesione do nowego miejsca – czegoś na kształt kooperatywy, gdzie jest wiele pracowni artystycznych, w tym i moje małe studio. Moje fotografie zostały docenione w konkursach międzynarodowych i lokalnie norweskich, co utwierdza mnie w przekonaniu, że pójście w kierunku fotografii, to nie był głupi pomysł i daje mi motywację do dalszego działania. Jednego, czego mi teraz bardzo brakuje, to czasu. Martwi mnie to, bo cierpią na tym moje projekty fotograficzne – odkąd wróciłam na cały etat do pracy w archiwum, na fotografowanie mogę przeznaczać tylko weekendy 🙁 Niemniej w najbliższej przyszłości planuję wypad na Północ w celu zrobienia zdjęć zorzy polarnej. Zobaczymy, co z tego wyjdzie 🙂
Najbardziej boli mnie, że przestałam pisać. Jakoś nie znajduję na to czasu, a nawet gdybym znalazła, to czuję jakąś taką wewnętrzną blokadę. Sama siebie pytam, czy w ogóle jest sens wracać do pisania. I nie potrafię sobie na to odpowiedzieć. To napełnia moje skołatane serducho wielkim smutkiem, bo piszę od dziecka i kocham to robić. Być może jednak kiedyś przychodzi czas, żeby powiedzieć sobie „wystarczy” i boję się, że ten czas właśnie mógł nadejść.
Moim ostatnim przedsięwzięciem w zakresie pisania jest komiks, który tworzymy wspólnie z Moniką Laprus-Wierzejską. Kiedyś napisałam opowiadanie, potem zmieniłam je na scenariusz, a potem z powrotem na opowiadanie. Zyskiwało za każdym razem, a Monika po przeczytaniu zgodziła się zrobić do niego kadry. Niektóre z nich możecie zobaczyć na mojej stronie autorskiej www.monikasokol.pl . 8 stron już niedługo będzie gotowe, a to oznacza porę na szukanie wydawcy. Zobaczymy, co z tego wyjdzie.
Grudzień to także czas zdjęć świątecznych dzieci. W tym roku moje koleżanki z pracy masowo nawiedzają mnie w studiu ze swoimi dziećmi, wnukami, a nawet całymi rodzinami. Jestem im za to wdzięczna, bo to miłe uczucie, gdy widzisz, jak klientom oglądającym zdjęcia, błyszczą z zachwytu oczy. Poniżej wrzucam zdjęcie mojej etatowej małej modelki, April 🙂
Miłego grudnia, kochani! I dużo zdrowia.