Rozpoczyna się 2025

Kończy się już styczeń 2025, a ja ciągle niczego nie napisałam na blogu. Próbowałam, ale gdy tylko otworzyłam plik tekstowy, pustka w głowie. Zupełnie nic. Może tym razem wyjdzie.

Żadnych podsumowań zeszłego roku nie będzie. No, może poza jednym – był ok, a nawet całkiem, całkiem. Liczę, że 2025 będzie jeszcze lepszy. Nawet pomimo tego, że Trump został prezydentem, a Elon Musk próbuje się bawić we współczesnego boga (wydaje mu się, że mając władzę nad niektórymi mediami społecznościowymi i miliardy, posiadł władzę nad ludzkimi duszami). Coraz też bardziej mam ochotę wypisać się z tego całego światka SoMe, ale posiadając firmę, zmuszona jestem wciąż w nim funkcjonować. Nie wykluczone jednak, że w pewnym momencie uznam, że chyba już tego za dużo i się jednak z niego usunę. Zobaczymy, wszystko przede mną.

Grafik wstępny na 2025 rok zrobiony i jak zwykle trzeszczy w szwach. Chciałabym, żeby w tym roku trochę się podziało w moim życiu i mam nadzieję, że to się spełni.

Początek roku zaczął się trochę traumatycznie – po 12 latach rozstałam się z moim ukochanym starym PCtem. Mocno przeżyłam to rozstanie, ale trochę pokombinowałam i pomimo, że używam teraz laptopa, wciąż mam swobodny dostęp do dysków ze starego komputera.

W grudniu zmieniłam też stronę firmową www.koshmara.com. Nie obyło się, oczywiście, bez przygód, ale póki co strona jest i działa (oby jak najdłużej). Na specjalne życzenie Połówka strona jest w kolorze białym (podobno lepiej się takie ogląda i wyglądają bardziej profesjonalnie).

Teraz jestem na chorobowym, bo mój kręgosłup i głowa wciąż dają znać o sobie. Muszę odpocząć, wziąć zastrzyki, przewietrzyć głowę i mogę wrócić do roboty. Na razie idzie mi to trochę opornie. Najłatwiej chyba z zastrzykami. W środę jadę na bardzo „miłe” badanie – gastroskopię. Kto nie miał, ten niech nie żałuje 😉 Ja już kiedyś miałam i doskonale wiem, co mnie czeka.

Zima tego roku jest podobnie dziwna, jak poprzednia – styczeń, a my mamy dodatnie temperatury. O tym najstarsi lillehameryjscy górale nie słyszeli. Śniegu też niewiele. Gdy wreszcie spadł, następnego dnia rano popędziłam w góry robić zdjęcia. I słusznie, bo dwa dni później zaczął się topić i już nie byłby taki ładny. Poniżej kilka fotek poglądowych.

Pusto było w tych górach i ani żywej duszy o poranku. Tak lubię najbardziej.

Czytam właśnie najnowszego Sapkowskiego, a perspektywie czeka na mnie najnowszy Murakami. Najlepiej czyta mi się na rowerku treningowym (tak mnie te książki wciągają, że nie wiem, kiedy mija godzina) albo w łóżku przed snem (jedna z najlepszych chwil dnia). Wielu moich znajomych robi podsumowania, ile książek przeczytało w poprzednim roku. Ja się gubię już po 2 miesiącach – w tej chwili w jednym czasie czytam 4 różne książki (nie na raz, oczywiście). W zależności od humoru i nastroju wybieram akurat tę, która mi tego dnia pasuje i jakoś nie mam czasu, żeby gdzieś zapisać ich tytuły. Czasami sama chciałabym wiedzieć, jaki mam roczny przerób, ale po sekundzie taka myśl ulatnia mi się z głowy i przypominam sobie o niej, gdy widzę spisy tytułów innych ludzi. Może kiedyś mi się uda 🙂

Na dzisiaj to tyle. Pozdrawiam!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *