Witamy w Roku Smoka

Ten rok będzie dobry. Miły będzie. Zrobi mi herbatkę, otuli w ciepły kocyk i nie będzie mi robił żadnych niemiłych niespodzianek. Miłe mogą być. Są nawet wskazane. Tylko, żeby się nie pomylił.

Już jako dziecko usłyszałam, że urodziłam się w roku smoka, a dużo później odkryłam, że ten smok był w dodatku ognisty. I to tłumaczyłoby w pewnej mierze mój charakter 🙂 Z uwagi na zodiakalne pokrewieństwo bardzo liczę, że tegoroczny smok nie poskąpi mi tej herbatki.

Tak wyglądam, gdy mam zły dzień

Obiecałam sobie, że w tym roku odpuszczę trochę z pracą i skupię się bardziej na odpoczynku i własnym rozwoju. Pfff… No, sama siebie rozbawiłam 🙂 Miało być spokojnie, a już do połowy roku mam zaplanowane zajęcia, kursy i przedsięwzięcia. I urlop z grubsza też. A jesienią zapewne będzie, jak zwykle, urwanie głowy. Mam wrażenie, że podświadomie próbuję zrekompensować sobie poprzedni rok. Próbuję też wykorzystać czas, kiedy mój kręgosłup łaskawie mi pozwala na większą aktywność.

Dobra, ale koniec smęcenia. U nas zima, a raczej huśtawka – z -25 w kilka dni temperatura skacze do 0 stopni, by po kolejnych kilku dniach spaść znowu do -23, a w niedzielę znowu ma skoczyć do +2, by potem zjechać w dół. Teraz to nawet strach poruszać temat pogody w rozmowie, bo zaraz ktoś zacznie płakać, rwać włosy z głowy i wygrażać siłom natury. A nie, wróć, to Norwegia. Tutaj ewentualnie skomentują: „No, cóż…” i wzruszą ramionami. Po co tracić energię na bezproduktywne narzekanie? W końcu przecież można pójść na narty. Co do nart, to straszliwie je zaniedbałam i gdybym w zeszłym roku nie została na nie wyciągnięta niemal siłą, to posucha narciarska trwałaby kilka lat. Tej zimy też nie planuję nart, ale planuję zimowe focenie, a do tego przydałyby się rakiety śnieżne. Tylko czy ja wyściubię nos na zimno? Dobre pytanie…

Bardzo dużo w poprzednim roku czytałam i słuchałam książek, a niektóre z nich zapadły mi głęboko w serce. Obejrzałam też wiele filmów i seriali. To była chyba moja odskocznia od parszywej rzeczywistości. Nic jednak prawie nie napisałam. Gdy chciałam zasiąść do klawiatury w celach twórczych, w głowie miałam tylko popiół. Coś się jednak ruszyło z początkiem tego roku, ale nie chcę zapeszać.

To chyba już koniec wpisu, bo muszę dołożyć do pieca – inaczej koty mi zmarzną. Trzymajcie się cieplutko i oby do wiosny!