No i bums!, mamy rok 2022. Ostatni wpis na blogu – maj 2021. Trochę wody upłynęło… Jednak poprzedni rok był tak koszmarnie zapracowany i wyczerpujący, że dopiero na jesieni przypomniałam sobie, że istnieje takie zjawisko, jak wolne popołudnie. Zanim się do tego przyzwyczaiłam, upłynęło trochę czasu 🙂
No, dobra, po kolei:
Przeprowadziliśmy się całkiem do nowego (już nie tak nowego – mamy go w końcu półtora roku) domu i trzeba było jakoś oswoić w nim przestrzeń. Oswojenie przestrzeni w tym przypadku, to: ładny zapach (kwiaty śliwy i piżmo), ciepłe światło z lamp porozmieszczanych w różnych strategicznych miejscach (dopiero od wczoraj mamy górne światło w salonie – hurra! 🙂 ), wygodne meble (zaszalałam i mamy zielone chesterfieldy), dużo poduszek i kocyków (miękko i ciepło), dużo kolorów i funkcjonalność. Ten opis jednak tyczy się niemal wyłącznie parteru i okolicy salonu, jadalni, kuchni, toalety, wykuszu (och, jakie ja mam widoki z wykuszu! ). Całą wiosnę, lato i jesień trwały remonty, ale wciąż tylko część domu jest wyremontowana. Reszta czeka aż będziemy mieli więcej czasu, żeby się tym zająć. Niemniej (chociaż tyle z nim pracy) ten nowy dom lubię bardzo, z każdym tygodniem i z każdą porą roku coraz bardziej.
To mój wspomniany widok z wykusza, wersja zimowa
Mamy własne zwierzątka! To znaczy poza kotami, oczywiście 🙂 Chociaż z tą własnością, to trochę przesadziłam – one nie są nasze, ale są niejako pod naszą opieką. Mamy stado sarenek, które niemal co wieczór odwiedza nasz ogród i dziką bandę sikorek, gili, srok, a nawet dzięcioła, które próbuję spaść do akceptowalnych przeze mnie rozmiarów.
W czerwcu miałam mieć wystawę w galerii na wybrzeżu, jednak z uwagi na restrykcje covidowe, niestety, trzeba byłą ją przesunąć na inny termin. Mam nadzieję, że w tym roku wypali. Udało się za to zrobić wystawę u mnie w Lillehammer, gdzie wywieszone zostały moje portrety współczesnych świętych. Za jeden z tych portretów zostałam wyróżniona na tegorocznym międzynarodowym konkursie Neutral Density.
Z uwagi na to, że pracowałam na pełen etat w archiwum, a do tego w każdej wolnej chwili pracowaliśmy przy domu, nie miałam kiedy skupić się na fotografowaniu i prowadzeniu firmy, toteż KoshMara Photography funkcjonowała w pewnym takim zawieszeniu – w studio byłam raczej gościem. Dlatego jestem mile zaskoczona, że w ogóle otrzymałam jakieś wyróżnienia za zeszłoroczne fotografie. Oprócz ND, wyróżnione zostały także moje 2 fotografie w Monochrome Photpgraphy Award (uwielbiam czarno-białe zdjęcia).
Na jesieni wybrałam się na fotograficzne safari na moskusy czyli woły piżmowe, które występują na płaskowyżu Dovrefjell. Cały dzień chodziliśmy z przewodniczką po tymże płaskowyżu i nie widzieliśmy ani jednego moskusa, a dzień wcześniej całe stado pasło się przy drodze. Wreszcie, na końcu, gdy przewodniczka była potężnie sfrustrowana, namierzyliśmy jednego wołka, który dla całej grupy robił za celebrytę – wszyscy go obfotografowali 🙂 W tym roku pojadę tam pod koniec maja i mam nadzieję, że trafię na całe stado.
Widoki na Dovrefjell Moskus
Ten rok zapowiada mi się bardzo pracowicie. Zredukowałam etat do 3 dni w tygodniu i pozostałe mam zamiar wykorzystać na rozwój firmy. Mam trochę planów, ale na razie nie będę się nimi dzielić – zobaczymy, co z nich wyjdzie. Na pewno możecie liczyć na dużo zdjęć i to chyba coraz więcej zdjęć z moich wypraw po Norwegii 🙂
Uściski i trzymacie się zdrowo, kochani! Do następnego razu!