Parafrazując tytuł klasyka kinematografii, oznajmiam niniejszym, że właśnie stuknęło mi 17 lat w Norwegii. Wciąż trudno mi w to uwierzyć. To taki dziwny kraj, który dużo daje, ale też i dużo odbiera. Podliczywszy bilans zysków i strat uznaliśmy wiele lat temu, że jednak łatwiej żyje się w tym surowym, przepięknym kraju niż w Polsce i jesteśmy tu do dziś. Trudno mi też sobie wyobrazić wyjazd z niego, chociaż ostatnio doszłam do wniosku, że jeszcze jednym krajem, w którym mogłabym mieszkać, jest Nowa Zelandia. Dla mnie to taka Norwegia południowej półkuli. No i sportem narodowym jest tam rugby, co już daje temu krajowi punkty przewagi nad innymi miejscami na świecie 🙂 Na razie jednak jestem w Norwegii i w najbliższej przyszłości nie zamierzam się z niej wyprowadzać.
Trochę się u mnie zmienia z tym początkiem roku. Przede wszystkim to, że wraz z końcem marca przenoszę moje atelier fotograficzne z Fabrikken do domu. Taki był plan od samego początku, gdy kupiliśmy nasz wielki dom. Na piętrze jest salon, który chociaż niższy, to rozmiarami przypomina moje obecne studio i moją pierwszą myślą, gdy go zobaczyłam, było: „o, moje przyszłe studio!”. Teraz pomieszczenie jest w fazie remontu i mam nadzieję, że wyrobimy się z nim do końca marca.
Moja fotografia ostatnio skręca zdecydowanie w stronę fotografii artystycznej. Mam już rozpoczęty jeden projekt, drugi w trakcie przygotowań, a na jesień być może sfilmujemy performance. Do tego dochodzi praca w archiwum i fotografia komercyjna i chociaż wolałabym, żeby te moje projekty artystyczne gnały do przodu jak gazele, one zaledwie czołgają się, jak przeziębione gąsienice na kacu. Niemniej udało mi się ostatnio sprzedać moje pierwsze zdjęcie i jestem z tego faktu niezmiernie dumna 🙂
W grudniu jedno z moich zdjęć wylądowało na wystawie w Atenach, a za 2 tygodnie kolejne będzie wystawione na festiwalu fotografii czarno-białej także w Atenach. Otrzymałam też wyróżnienia na międzynarodowych konkursach fotograficznych Chromatic Awards i Monochrome Photography Awards. Niby nic wielkiego, ale utwierdza mnie to w przekonaniu, że te moje fotki nie są takie najgorsze 🙂
Jej, no i rozpisałam się o zdjęciach. Nic na to nie poradzę, uwielbiam fotografię 😀 Mam nadzieję, że wiele ciekawych wypraw fotograficznych czeka mnie tego roku.
Uściski i do następnego razu!