A raczej na Przełęczy Muminków. Koniec sierpnia nas rozpieścił wysokimi temperaturami, ale nadeszła rzeczywistość i już drugi ranek z rzędu trzeba było skrobać szybę w samochodzie. I chociaż nie jest źle, bo słońce wciąż pięknie przygrzewa, to już czuje się w powietrzu Koniec Lata i smuteczek zaczyna pukać do drzwi.
Tym razem jednak smuteczek zostaje odprawiony z kwitkiem, bo my z Przełęczy Muminków kończymy to lato z prawdziwym przytupem. A mianowicie kupiliśmy dom. Drugi, żeby było jasne, bo żal nam się rozstawać z naszą chatką na przełęczy. Podejrzewam jednak, że raty kredytu szybko sprowadzą nas na ziemię i zmuszą do sprzedaży Zielonego Domku (mam nadzieję, że najwcześniej na wiosnę). Teraz czeka nas remont nowego domiszcza (gdzie tam naszej chatce do tej stodoły 😉 ), przeprowadzka i przyzwyczajanie się do mieszkania w mieście (jakie tam miasto – ot, Lillehammer). A mniej więcej w tym samym czasie nastąpi przenoszenie mojego studia w inne (tańsze) miejsce. Sami widzicie, nie będzie czasu się nudzić 😀 Szukając domu, nie sądziłam nawet, że tak trudno będzie mi się rozstać z naszą chatką – mam tu wiewiórkę, która ze mną dyskutuje niemal co dzień (skubana, woła mnie na taras i prowadzi ze mną długie dysputy 🙂 ), na strychu gnieździ się nasz własny nietoperz, którego już kilka razy eksmitowałam z mojego własnego gabinetu (taki mały, słodki dziki lokator), drozdy szare odchowują już któreś pokolenie młodych w naszych brzozach (w tym roku założyły gniazdo zaraz przy oknie sypialni, żebyśmy mogli bez przeszkód podziwiać pociechy). Och, będzie mi brakowało mieszkania na wsi…
:* będzie dobrze! Chociaż osobiście też wolałabym mieszkać na wsi…